Przedłużona o jeden miesiąc kampania wyborcza powoduje, że wielu z nas odczuwa przesyt tego tematu. Ale udawanie, że jakaś aktywność społeczna może być "daleka od polityki" jest zazwyczaj świadomym kłamstwem. Najprostszym przykładem mogą być "samorządy terytorialne". Oczywiście z założenia nie są "partiami politycznymi", ale przecież jak możemy to obserwować, jakże często w głębokiej symbiozie z określoną opcją polityczną. Chyba dobrze będzie tu przypomnieć, iż w starożytnej Grecji, która jest przecież pramatką wszelkich form demokracji idiotami nazywano ludzi, którzy nie interesowali się sprawami publicznymi. Kontekst znaczeniowy tego słowa pozostał do naszych czasów. Idioci to tacy, którzy słabo ogarniają otaczającą rzeczywistość. Przez wiele długich lat, skutecznie kontrolując świat mediów udawało się utrzymywać przekaz, że demokracja jest wtedy, gdy rządzą "ci nasi - spadkobiercy sowieckiego porządku". Szerzej to się przekładało na mniej lub bardziej jawne sugestie, że oni powinni rządzić, bo mają kadry i doświadczenie. Do tego trzeba było zochydzać "świat polityki", żeby on był widziany nie jako służba społeczna, tylko miejsce robienia "ciemnych interesów". I tak się to długo udawało, aż coś w roku 2015 pękło. Co będzie dalej? - Zaczekamy i zobaczymy. Aby nie być idiotą, trzeba udać się do urny i zagłosować (nie jak idiota).
Pozdrawiam
Stanisław Wójciak