Upalny koniec lata 2019 przynosi nam ważkie wydarzenia, dobrze ukazujące jak "wielka polityka" przeplata się z tą "małą samorządową". Na szczeblu Warszawy, jej aktualny prezydent R. Trzaskowski wykazuje dziecięcą bezradność wobec groźnej awarii instalacji kanalizacyjnej i gotów jest zatruć połowę Polski, ale nie jest gotowy przyjąć pomocy rządu PiS. Na szczeblu gminy Ropczyce, Burmistrz B. Bujak "zgubił dokument", który pozwoliłyby wybudować kolejny odcinek potrzebnego chodnika przy drodze wojewódzkiej, ponieważ pieniądze na ten cel pozyskali radni z PiS, a on jest przecież z PSL-u. To wszystko na pewno jest zbyt trudne, nawet dla osób profesjonalnie śledzących te sprawy. Stąd też refleksja autora felietonu lokalnej gazety ("R" nr 32), który stawia pytanie, czy oby tu nie mamy: "próżnego władcy, chowającego dokumenty, nie liczącego się z głosem innych, realizującego tylko swoje pomysły oraz zachcianki".
Słowo "władca", tylko z pozoru wydaje się tu być niezbyt trafne. Burmistrz w aktualnym stanie prawnym może być z powodzeniem opisywany tamtym historycznym określeniem. Na pewno pamiętamy sagi, legendy i baśnie o próżnych władcach. Mają one różne epilogi, na ogół źle kończące się dla tych niedobrych władców. W naszym przypadku nie chciałbym prorokować co dalszych losów tego władcy. Ale dotychczasowa jego historia wieloletnich "rządów", może być dokładnie opisana powyższym cytatem "próżny władca..." A że to się przekłada na kolejne "straty dla tego miasta i gminy", a w sumie na coraz bardziej wyraźny ogólny marazm, to już zupełnie inna historia.
Ten zaznaczający się smutek to przecież skutek upałów połączonych z końcem lata 2019.
Stanisław Wójciak